Motywuję swoją relację z życiem poprzez dłuższe i krótsze podróże. Najlepiej tam, gdzie nikt i wszyscy. Między kolejnymi przekąskami, herbatami i kawami czekam w Warszawie na transport do Kijowa. Stamtąd już prosta droga do Czarnobyla, gdzie spędzę najbliższe kilka dni i przywitam nowy rok. Jadę bez jakichkolwiek oczekiwań z cichą nadzieją, że ominie mnie wielka feta związana z sylwestrem, wszak to miejsce, które przynajmniej w teorii powinno skłaniać bardziej do zadumy niż uśmiechu.
Mam nawet noworoczne życzenie (co się nigdy nie zdarzało, więc fakt odnotowania warty!). Chciałbym, aby ludzie po wystrzeleniu wszystkich fajerwerków i korków od szampana posprzątali po sobie pobojowisko tej ostatniej nocy w roku. Przyjemna jest beztroska sylwestrowego wieczoru, pamietajmy jednak, że drugiego wrócimy do rzeczywistości jaką zostawimy z 31 grudnia na 1 stycznia.