Trochę żałuję, że już nie wysyła się listów, że radość i smutek nie mogą trwać dłużej, przedłużone oczekiwaniem na odpowiedź.
Telefony, krótkie wiadomości tekstowe, media społecznościowe sprawiają, że moje szczęście, czy głęboki smutek przestają mieć jakiekolwiek znaczenie; zabiera się im wyjątkowość w momencie, kiedy „nasze” staje się „wspólne”.
Mam problem ze sobą, bo więcej zacząłem mówić do siebie niżbym tego chciał. Przeżywam w sobie, mniej na zewnątrz i nie jest to jakiś głupi bunt przeciwko realiom, ale głęboka, kipiąca wręcz potrzeba, by zachować coś dla siebie w świecie, gdzie dzielimy się wszystkim.
Trochę żałuję, że już nie wysyła się listów, że radość i smutek nie mogą trwać dłużej, przedłużone oczekiwaniem na odpowiedź. Kiedyś ta przychodziła do nas w momencie, kiedy – co by w nas nie kwitło – dojrzało, przez co odpowiedź nabierała większego znaczenia. Co w tym wszystkim było najistotniejsze? Może to, że poświęcaliśmy sobie więcej uwagi.