Sobota, leżę z gorączką, bo zaraza, bo pogrom, bo nieprofesjonalizm. W tygodniu odbywam spotkanie biznesowe i odczuwam jego zasięg przez najbliższe 4 dni. Również dzisiaj, choć jest już lepiej.
Po dwóch minutach od wejścia potencjalnych klientów, już wiem, że może istnieć spore prawdopodobieństwo, że spotkanie to, odbije się przede wszystkim na moim zdrowiu i w jakimś promilu na życiu.
Przychodzi trójka osób, dwie chore, jedna chora kompletnie. Jest prychanie, szczucie bakterią/wirusem, siąpienie nosem. Rozmawiamy, choć rozmawiać się nie da, bo ten cały chorobowy entourage skutecznie rozprasza.
Zastanawiam się, czy Pani, która sieje bakterią na lewo i prawo przyszła do mnie otrzymać ofertę, czy może receptę i cholera naprawdę nie wiem. Mamy chyba jakiś lek w biurze, na pewno gdzieś w szufladzie jest rutinoskorbin i witamina C, może nawet jakiś fervex. Zastanawiam się, czy nie dać pakietu leczniczego razem z wizytówką.
Weekend. Choroba, ale walczę. Jeszcze przyjdzie mi zarazić dziecko lub Magdę, a może nawet kogoś z pracy i będzie pożoga. TAK. Pożoga. Dwie osoby, dwa wirusy/bakterie i można położyć jedną rodzinę lub firmę. A może to było zamierzone, może to był atak!?
Apeluję.
Nie róbcie spotkań, kiedy jesteście chorzy!
Nie idźcie do pracy, kiedy jesteście chorzy!
Nie pogrążajcie innych w chorobie tylko przez swoją głupotę!
Pokazanie profesjonalizmu nie polega na tym, że z glutami w nosie i 40 stopniową gorączką jesteśmy w stanie pracować. Odmówienie zaplanowanego spotkania, troska o innych (by ich nie zarazić), to są działania za które należą się brawa. Tak, czasem nie można odmówić (bo…wiele powodów), ale też nie róbmy z siebie desperatów, którzy pracy poświęcają wszystko.
No cholera! Można przyjść na spotkanie w uwalonym dresie, w przetłuszczonych włosach (cokolwiek), ale jeśli przychodzi się będąc w stanie wskazującym na chorobę, jest jedno wyjście – z budynku. Odwróć się i wyjdź. Wróć kiedy wyzdrowiejesz – będzie to lepsze dla Ciebie i przede wszystkim dla osoby z którą się spotykasz.