130 - jak meteorolodzy wybierają imię dla orkanu? - Paweł Bielecki

130 – jak meteorolodzy wybierają imię dla orkanu?

29 października 2017

Orkan Grzegorz pustoszy wsie i miasta. Wieje. Dmucha. Przyjemnie nie jest, bo zimno daje po łapach, więc łapy w kieszenie, lekki garbik i mamy całą Polskę zgarbioną pod ciężarem wiatru. Do tego dołóżmy nasze problemy narodowe najświętsze, problemy własne – cud, że się nie czołgamy.

Grzegorzu. Kto Cię stworzył, w sumie to wiemy. Natura. Ale kto Cię nazwał? Ludzie. No, ale jak? Czy istnieje jakaś magiczna księga imion orkanów? Na jakiej podstawie to imię się dobiera?

Google.

Szukam.

No niby jest tak księga imion. Trochę zabawa traci sens, bo wyobrażam sobie meteorologów siedzących w swoich bazach, którzy widzą narodziny orkanu.
— „kurwa, jak boga kocham, no to jest Grzegorz przecież, Grześ, taki, patrzcie jakie łapki sobie z cumulusów robi”
— „mi to wygląda na Kasię, takie garbate te jego plecki i języczek trochę krzywy, no Kasia jak nic”
— co ty pierdolisz, to jest Grześ, w skali (tu pada nazwa jakiejś skali), to trójka, Ty Grzesiu rozrabiaczku sobie w Polskę pójdziesz i zatańczysz i przedmuchasz sobie tych nieszczęśników, których napotkasz, splądrujesz sobie parę domków, a potem cichutko znikniesz żyjąc jedynie nieco dłużej niż muszka owocówka.

Ten, który chciał nazwać orkan „Kasią”, wybiega z płaczem gabinetu, ten, który nazwał Grzesia, Grzesiem roztkliwia się nad swoim małym orkanikiem.

Tak, to widzę. Mam chyba trochę racji. Inaczej Grześ nie pukałby tak ochoczo w moje okna właśnie w momencie, kiedy klikam przycisk „opublikuj”.