Skrzynka zajebana ulotkami. Galerię nową otworzyli we Wrocławiu. Oczywiście nie sztuki. Kto to widział, by z wielką premedytacją sztukę promować? Gwałt więc ulotek na całym osiedlu. Gwałt bilbordami. Nawet autobusy pomalowali. O sztuce Polak nie mówi zbyt często, za to często wspomina o swoim nowym telefonie lub telewizorze HD, 3D, 5K.
Smutny jestem. Z powodu skrzynki mojej pocztowej. Zgwałcona ona przez ulotki promocyjne, leży, właściwie wisi tak jakoś bez wyrazu. Nie wieszała się na to na pewno. Wzięli ją z zaskoczenia, brutalnie, na siłę. Biedna. Aż się z niej wylewa ta ejakulacja niesamowitych ofert. A ja? Stoję jak „typowiec” przed skrzynką i wertuję i czuję się jak tłuszcza cała, tłuszczę rozumiem, nawet chęci mam, by wejść w świat niskich cen i krótkiego szczęścia oraz poczucia winy, bo za dużo się wydało, bo po co? Jak badacz jestem. Rozumiem swoje ofiary. Sam nią jestem, ale się nie przyznam. Jak wszyscy. Człowiek, zwierzę stadne. Głupie. Nawet jak niestadne, to dalej głupie, bo samemu to dobrze na początku, a potem znów do stada ciągnie. Głupie zwierzę. Człowiek. Czy wte czy wewte.
Ekspres do kawy. 99 zł. George Clooney poleca. Pogoda pod psem, smog, deszcz, śmierdzi dymem. Jest około 10 stopni, a oni palą w tych piecach książki, czy inną farbę. No bo co tak śmierdzi? Nie myślę o grudniu. Grudzień śmierdzi idiotyzmem palonych rzeczy w piecach. Przynajmniej we Wrocławiu.
Pogoda pod psem, smog, deszcz, śmierdzi dymem. Clooneyowego ekspresu mi się naraz zachciewa, więc wsiadam do auta i jadę do tego Titanica pasaży handlowych. Jadąc, obrażam wszystkich dookoła, bo nawiozło tutaj „obcych” złowionych przez promocje. Tak jak mnie. Więc zaraz po obrażeniu innych, sprawiedliwie obrażam też siebie. Auto pojazd. Pojazd w aucie.
Sklep. Nawet nie wchodzę, nie ma dokąd. Nie wyszło ludzi tyle, by wejść mogli następni, więc odbijam się od szyldu. I tak już nie chcę tego ekspresu. Ludzie kupują po 3, po 4, po 2. Po co im tyle ekspresów? Do każdej kurwa kapsułki osobny? Nie wejdę, bo chcę jeden.
Jak głupi w tej kolejce będę stał, jak niepasujący element będę. Nie biorę nic, bo chcę za mało i nie chcę wzbudzać podejrzeń. Uciekam.