Podchodzę do uśmiechniętej, uroczej dziewczyny. Ma na imię Daniela. Do Wrocławia przeprowadziła się z Brazylii. Dokładnie z Sao Paulo. Daniela od czterech lat mieszka w Polsce. Tu kończy studia i pracuje. Na pytanie, co najbardziej docenia we Wrocławiu, odpowiada, że bezpieczeństwo, że czuje się tu wyluzowana i spokojna.
Dziewczyna opowiada mi, że w Sao Paulo kradzieże są czymś niemal naturalnym. Z racji tego, że nagrywam z dziewczyną mini wywiad o Wrocławiu, w ręce trzymam kamerę i telefon, co Daniela kwituje zdaniem: „istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Brazylii już dawno byś tych rzeczy nie miał”. Potem opowiada mi o tym, jak złodzieje potrafią podjechać na motorze do auta i obrabować kierowcę na światłach, jak przez szyby autobusu wyciągają telefony komórkowe od pasażerów, jak grupa potrafi napastować swoją ofiarę i ta w końcu ustępuje. Odpowiadam jej, że to przerażające historie i zamiast zachęcać mnie do odwiedzenia kraju samby i fiesty, raczej mnie do tego ustawicznie zniechęca. „To nie tak, że Brazylia jest strasznym krajem, a Sao Paulo to miasto złodziei. Potrafimy sobie z tym radzić, co nie jest takie oczywiste w przypadku turystów – ci stanowią łatwy cel. Zapytałeś mnie wcześniej, co cenię we Wrocławiu. Mogę mówić o muzeach, pięknych budynkach, itd, nie są to jednak rzeczy dla mnie tak ważne jak komfort i spokój ducha. Nic nie jest tak istotne jak bezpieczeństwo, a to miasto daje mi poczucie bezpieczeństwa, wokół którego można zbudować szczęśliwe życie.”
Daniela spieszy się do pracy, więc się żegna. I tak sam ze sobą stoję zostawiony ze słowami słodkiej Brazylijki. Nieraz się przekonałem, że aby docenić swój kraj, trzeba wyjechać za granicę. Niekoniecznie musimy wybierać się za Atlantyk. Możemy marudzić na Polskę, tam samo jak możemy marudzić na naszych rodaków, możemy kląć na opiekę społeczną, socjal, podatki itd. Ba! Musimy to robić i wymagać od rządzących odpowiednich, efektywnych, logicznych i przemyślanych zmian. Musimy jednak pamiętać, że w kraju nad Wisłą nie jest tak źle, jak się nam wydaje (co nie znaczy oczywiście, że nie może być lepiej). Czasem wystarczy wyściubić kawałek nosa, pojeździć, podróżować, by powoli i w swoim czasie się o tym przekonać, docenić i zmieniać, na lepsze.