Włączam szumisia dla bogatych, czyli ogrzewanie domowe i mogę zasiąść do dziennika. Nic nie poradzę, że moja córka wybiera sobie dziwaczne sposoby na to, by szybciej zasnąć. Całe szczęście nie ma jeszcze wakacji, więc nikt z domowników nie padnie z przegrzania.
W granacie dzisiejszego popołudnia szukam spokoju. Okazuje się, że chaosu nie ma….
– Nina skutecznie wykoleja z torów moje myśli. Na ręce. Trzeba wychodzić ten sen!
W granacie dzisiejszego popołudnia szukam spokoju. Okazuje się, że chaosu nie ma….
– dzwonek telefonu, rozmówca ważny, więc trzeba odebrać. 20 minut zlatuje jak nic!
Wyłączam dźwięk w telefonie, wi:fi w laptopie, przysłaniam roletę, zakładam słuchawki i puszczam płytę Moon Coven.
W granacie dzisiejszego popołudnia szukam spokoju. Okazuje się, że chaosu nie ma. Chaos to ilość rzeczy do zrobienia. Chaos to nieumiejętność mówienia „nie”. Chaos to wiara w to, że można położyć się o 5 rano i wstać o 8. Chaos to zapominanie o najprostszych czynnościach i najważniejszych osobach, i plucie sobie w brodę, że z dniem przepadły możliwe piękne wspomnienia. Chaos to poddanie się i zostawienie się z myślą, że już tylko bezsens i nic.
I po to właśnie są te majowe granatowe dni, kiedy za oknem niespodziewanie zaczyna padać śnieg. W te kilka sekund, kiedy odprowadzamy wzrokiem spadające na ziemię płatki, jesteśmy poza chaosem. I mimo, że nasza przygoda trwa tyle co mrugnięcie okiem, wracamy jakby bardziej poukładani.