Buty, które mają swoją własną aplikację. Nie, nie, nie! Tego już za wiele, za dużo. W ostatnim czasie powiedzenie „jest na to app’ka” bardzo mi zbrzydło, w jakiś sposób mnie ono wyczłowieczyło, w sensie człowieka pozbawiło, a dokładnie człowieczych cech – przede wszystkim możliwości popełnienia błędu.
Aplikacje przed błędami starają się nas przecież uchronić, dając nam gotowe rozwiązania, ewentualnie liczą nam to i owo, bo bez wyniku ćwiczyć już gorzej, niefajnie, mniej trendy.
Czekam, aż buty będą wyposażone w nawigację, gdzie na ich czubkach wyświetlane będą strzałki. Poproszę je o jedno – by wyprowadziły mnie z tego świata.