Dziennik z dwóch ostatnich dni (23-24.02), ponieważ dwa dni były jak jeden, a może był to jeden dzień, tylko się rozbestwił na dwa? W domu rewolucja, bo Nina. W pracy ewolucja, bo Elvis i nowe twarze.
Harmonogram mojego dnia ustawia teraz pies i dziecko. Pies, bo trzeba te kilka razy wyjść na spacer i są to wyjścia zbawienne zarówno dla psa jak i dla mnie. Spacerując odpoczywamy, snujemy plany, on marzy o czymś pieskim, ja marzę o czymś człowieczym. On merda ogonem, ja merdam uśmiechem do wewnątrz, bo do siebie w końcu się uśmiecham, że mi tu wszystko na tym padole łez do tej pory sztymuje jak należy.
Oczywiście moim czasem zarządza również #ludzikbielecki, z tym, że ludzik wyczucia czasowego na razie nie posiada, albo przez swoją malutką złośliwość udaje, że takiego nie ma. Ludzik czas zagarnia i to bez skrupułów! Nagle stwierdza „zabieram i zawłaszczam – teraz!”. Ludzik imponuje mi swoją stanowczością i umiejętnością koncentracji uwagi – oczywiście na sobie. Podoba mi się również ludzikabieleckiego odporność na wszelkie hejty – mówimy dla przykładu ”nie gwiazdorz”, a ludzik nic sobie z tego nie robi – wie, że i tak dopnie swego. Hejty spływają po ludziku jak woda po kąpieli w wiaderku. Ludzikbielecki to w ogóle, powiem Wam, najchętniej prowadziłby nocne życie. I to codziennie! Ludzik lubi też, kiedy cały budynek zna ludzika pasję do wieczornych zabaw – niemowlęcy growl jest w końcu najlepszy o trzeciej nad ranem!
Dwa dni były jak jeden, a może był to jeden dzień, tylko rozbestwił się na dwa? Układam na nowo czas i przyznam się, jest to łatwiejsze niż myślałem.