Po dość mocnym początku tygodnia poranek postanawiam spędzić leniuchując. Wszystkie spotkania wraz z pracą przekładam na późne popołudnie. Zaczynam od 16. Jak się okazuje, pierwsze zostało przeniesione na następny tydzień. Super – myślę – zdążę jeszcze wziąć prysznic. Kąpię się długo, przeciągle, nawet pozwalam sobie na kilka prysznicowych przyśpiewek. Zapach żelu pod prysznic unosi się w powietrzu, kąpiel jest na tyle gorąca, że cała łazienka jest zaparowana. Relaks na pograniczu omdlenia. Wychodzę z kabiny, skrzętnie układam włosy, nawet używam suszarki (z reguły tego nie robię). Jestem czysty, pachnący, odświeżony. Ubieram się w wyprasowane ciuchy. Spieszę się czyt. nerwowe chodzenie po mieszkaniu w poszukiwaniu kluczyków, telefonu, kluczy od auta, dokumentów, portfela, itd. Żegnam się z domownikami, wsiadam do auta. Jestem już w drodze, postanawiam napisać trzem dziewczynom z którymi mam się spotkać, że spóźnię się kilka chwil. Bardzo szybko dostaję odpowiedź, że spotkanie owszem, mamy o godzinie 18:30, ale jutro, nie dzisiaj. Dźwięcznym „kurwa” oplatam wnętrze samochodu, ale przynajmniej fryzurę mam dobrą.