Polityka od rana do nocy, jak amen w pacierzu, jak dzień dobry z rana i dobranoc na wieczór. Na polityce wstyd się nie znać, więc każdy obserwuje, stara się zrozumieć ten bałagan lub wedle światopoglądu swojego prywatnego, doceniać porządek zastany. Upolitycznieniu podlega wszystko, nawet pogoda, bo przecież „taki mamy klimat”. Najgorsze w tym wszystkim są spotkania z rodziną – zwłaszcza w ostatnich latach. Podejrzewam, że każdy ma u siebie kogoś kto przyjmuje tylko dwie wersje prawdy i historii: zamach albo wybuch.
Odwieczne pytanie: ojczyzna, czy synczyzna, a może po prostu wolność? Gdzieś w końcu wyjść trzeba z tego lasu brzozą stojącego.