Jeden ze znajomych powiedział mi dzisiaj, że po urodzeniu małego człowieka umieścił siebie w ciągu wszechświata, tj. odnalazł pełniejszy sens. Co odnajdę ja? Czy w ogóle odnajdę cokolwiek?
Nie umiem robić „guci-guci-gu” do niemowlaka, nie zachwycam się zdjęciami małych szkrabów, można rzec, że za dziećmi specjalnie nie przepadam. Są one dla mnie czymś tak normalnym w życiu i czymś tak spodziewanym, że nie płaczę kiedy oglądam USG – owszem cieszę się, ale jest to radość normalna, emocjonalnie nierozhisteryzowana.
+/- 75 dni do narodzin dziecka. Czekamy, w spokoju stoickim na dalszy bieg wydarzeń. Nie mamy na tym etapie gotowych wielu rzeczy, które według blogerów parentingowych i poradników powinny być już dawno załatwione, ale kto powiedział, że rock’n’roll musi kończyć się na ciąży? Być może wtedy się dopiero rozpoczyna.
PS. Na zdjęciu tradycyjne fińskie pudełko BabyBox, które otrzymaliśmy od jednej z marek. Będziemy tam zamykać dziecko za każdym razem, kiedy będzie głośno płakać.
Takie cuda stosują w Finlandii od 1938, w myśl zasady, nie masz gdzie położyć dziecka, weź specjalny karton i miej je zawsze przy sobie. Teraz już wiem dlaczego Finowie są tak milczący.