Dobra. Nie wiem, czy to jest kwestia jeszcze buzującej w Magdzie adrenaliny lub jakiegoś hormonu, ale cholera! Moja dziewczyna jest robotem! Po urodzeniu dziecka w piątek i po powrocie do domu w niedzielę, w poniedziałek rano Magda wyszła z psem, przygotowała śniadanie i 4 godziny pracowała. Poporodowy szok? Jeśli tak, to nieziemsko efektywnie wpływa na otoczenie.
Efekty? Zredagowane i wysłane 4 informacje prasowe, ogarnięte komunikacyjnie profile trzech klientów na 10 dni do przodu (pozostała tylko doraźna obsługa real time!). I kiedy mówię, Madzia, może odpoczniesz, odpowiada mi tylko, że „ciąża nie była chorobą, tak samo nie jest nią posiadanie dziecka”. Trudno mi się z tym nie zgodzić.
Poza tym, że jest dodatkowa osoba w domu, a pies zwariował na punkcie noworodka, nic się nie zmieniło.
PS
Wystartowałem ze swoim tygodniowym vlogiem. Twoja subskrypcja będzie niczym miód na mym sercu!