Ja mam tak, że jak kupię książkę, to już biegnę z nią w myślach do domu. Po wyjściu z księgarni muszę mocno walczyć ze sobą, by do domu w ogóle dojść. Historia opowiedziana w książce „waży” na tyle dużo, że ochota na przeczytanie choćby pierwszych dwudziestu kartek narasta właściwie w jednej chwili. I szukam wtedy ławki, murku najbliższego, by choć jeden rozdział przełknąć i się nim rozsmakować.
„Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać”.
-Pilch
Dzisiaj tylko „na chwilę” wchodzę do Empiku po Magazyn Reporterów Dużego Formatu. Wychodzę owszem z magazynem, ale do tego dorzucam pięć nowych książek. Pierwsza i druga przychodzą łatwo. Z trzecią juz walczę, bo przecież aktualnie czytam już dwie książki i czeka na mnie stos następnych. Pokusa wygrywa. Nad czwartym i piątym tytułem nawet się nie zastanawiam.
Z kupowaniem książek jest jak z wyjściem na piwo. Idzie się tylko na jedno, góra dwa. Kończy się na kilkunastu, a potem tylko kac. Na szczęście w przypadku książek – twórczy.