Rynek pracy? Jesteśmy zajebistymi szczęściarzami!

Rynek pracy? Jesteśmy zajebistymi szczęściarzami!

Praca 19 marca 2013

Jeszcze parę lat temu rozsyłanie CV nie było tak popularne. To dyplom był przepustką do pracy. Zakłady miały wręcz obowiązek  składać do urzędów pracy oferty, w których poszukiwano konkretnych pracowników.  Ponadto gdy kończyło się studia, zazwyczaj pracowało się w zawodzie.

Wybór uczelni był związany z rejonizacją. Oznaczało to, że wybór miejsca studiowania był uzależniony od miejsca zamieszkania, np. mieszkaniec Dolnego Śląska mógł studiować tylko we Wrocławiu – trochę dziwne, co? Dziś studiujemy gdzie chcemy, nie tylko w kraju, ale i za granicą. Na studia nie każdy mógł sobie pozwolić, a wykształcenie wyższe nie było tak powszechne. Powodowało to, że „magistrzy” byli atrakcyjniejsi dla potencjalnych pracodawców.

Jeszcze gorzej mieli nasi dziadkowie. Całe życie przepracowywali w jednej firmie. Żaden z nich nie miał doradcy zawodowego, który mógłby pomóc w doborze stanowiska, a w księgarniach nie było książek typu „zarób milion w rok”, „jak odnieść sukces w pracy” itp.

Moje pokolenie jako pierwsze mogło zapytać: „Co tak naprawdę chciałbym/chciałabym robić i czego na pewno nie chcę?”.

Rynek pracy nie ma się aż tak źle. Jeżeli jesteś w czymś dobry, możesz odnieść sukces w każdej dziedzinie. Oczywiście nie od razu znajdziemy pracę marzeń. Sam w czasie studiów pracowałem gdzie się dało. Wystawiałem towar, byłem promotorem, animatorem, konsultantem, sprzedawałem tanie perfumy, kwiaty, samochody, kanapki, nawet buty. Czasem można napotkać na trudności – to prawda, pierwsza praca zazwyczaj jest gówniana.

Jeśli jednak zdecydujemy, że nie chcemy wylądować w _____ (tu wstaw pracę, której na pewno byś się nie podjął), mamy GIGANTYCZNE możliwości, żeby skończyć z aktualną beznadziejną robotą  i odnieść sukces gdzie indziej. Mimo mnóstwa możliwości jakie mamy, gubimy się w tej wolności. Problem polega na tym, że nie wiemy czego chcemy, nie potrafimy się „zdefiniować”. Chcemy być „kreatywni”, „zarabiać kupę forsy”, „mieć piękną kobietę/faceta”, „być podziwianym za to co robimy i kim jesteśmy” lub chcemy być „wolni” itd.

Aktualni 25-30 latkowie to osoby niezwykle twórcze, ambitne, pragnące wielu rzeczy, ale nie potrafiące z tej wielości skorzystać. To osoby, które zamiast zbudować swój życiowy jacht, budują tratwę. Przez co dryfują od jednej rzeczy do drugiej, niesieni przez prąd w postaci pracodawców, rodzinę lub znajomych, którzy podobnie jak oni, nie wiedzą, czego chcą.

Czas więc wziąć „młotek w swoje ręce” i zbudować tę pieprzoną łajbę i płynąć, a nie dryfować przez życie. Pora osiągnąć satysfakcję. Skup się na tym czego chcesz pamiętając przy okazji, by nie odrzucać od siebie wszelkich innych możliwości jakie się pojawią. A pojawią na pewno. Planowanie jest ok, ale nie wolno bać się nieskończonych możliwości. Łatwo jest żyć z tym, co wiemy i z czym czujemy się bezpiecznie – czasem jednak warto zaryzykować. Cele? Plany? Jeśli Ci na nich zależy, nigdzie nie znikną.

DO BOJU!