Jestem demonstrantem

Jestem demonstrantem.

Zapiski 13 sierpnia 2016

Zaskoczyłem sam siebie. Okazało się, że jestem demonstrantem. Takim pełnokrwistym. Polskim, rzekłbym nawet.

Niestety, na żadnej demonstracji mnie nie spotkasz, bo ja tak bardziej duchowym demonstrantem jestem, wręcz metafizycznym. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo jakiś tam bunt i sprzeciw w sobie tłamszę. Metafizycznie. Krzyczę w pewien sposób do wewnątrz, bo gdybym krzyczał na zewnątrz, to jeszcze jakiś nacjonalista pacnąłby mnie w czerep i tyle by z tego dobrego było, co złego. Dobrego, bo wykrzyczałbym siebie, złego, bo być może za pogląd, brak krzyżyka na szyi i dziary PW w najlepszym przypadku zarobiłbym tylko limo pod okiem.

I chciałbym mieć życie jak psy, które mają wszystko w tym, na czym siedzą. Ale nie mogę. Wystarczy, że włączy się wiadomości, pójdzie do knajpy. Albo problemy, albo polityka. Polityka chyba nawet bardziej niż problemy, bo problemy często przecież z polityki, a jak już nie ma na co winy złożyć, to zawsze można coś tam beknąć, że taki kraj, a nie inny. Więc polityka.

Wyłączam wiadomości, drę na pół gazety. Pozostaje internet. Te wszystkie bardzo poważne internetowe problemy ludzi, którzy zapomnieli, że istnieje obsługa klienta, prawnik, adwokat itd. Myślą, że wszystko uda im się załatwić swoim cichym piskiem, wywrzeć presję na firmie/korporacji/osobie kilkoma głosami poparcia, lajkami i powszechnym wielce małym oburzeniem.

Jacy ludzie taki kraj. Jaki kraj taki internet.

Czasem siadam przy whiskey z kolegami i protestujemy przeciw wszystkiemu. Nasza alkoholowa demonstracja. Pijemy szybko, bo im szybciej pijemy, tym jest nas jakby więcej i jakoś tak odważniej się robi. I można wtedy głośno powiedzieć – „o nie, kurwa, z tym się nie zgadzam”, „a z tym to już ni chuja”. I wlewamy w siebie nadzieję, że 500 plus nie zrujnuje budżetu i że ZUS złapie wszystkich tych, którzy wykorzystują urlopy pod pretekstem choroby.

A z tym ZUS-em właśnie. W radio słyszałem, że łapią darmozjadów. I pozytywne to działania. Jest to jedyna chyba sytuacja kiedy ZUS robi coś słusznego poza zabieraniem pieniędzy, by jeszcze innych darmozjadów utrzymywać. Dywagujemy dalej. Przelała się butelka trunku do innego wymiaru. Pijemy wolniej, bo jakby nas za dużo się zrobiło i jakoś tak bardziej przerażająco. I głośno mówimy już rzeczy, o których nie należy pisać. Nasza mała demonstracja podlewana wodą z Tennessee.

I czy rano cały ten wiec, protest zostanie usłyszany? Czy demonstracja moja, potem nasza przerodzi się w coś więcej? Czy coś się zmieni?

Nadzieja matką pijanych.