Chcę być w Twojej głowie. - Paweł Bielecki

Chcę być w Twojej głowie.

Zapiski 23 marca 2017

„Wiośnie” mi się zrobiło i mnie niesie. W sensie jak wyjdę „w miasto”, to mnie niesie. W domu co najwyżej mnie roznosi, ale nieść, to tylko i zawsze w miasto.

Lecę więc przez miasto z domu do biura, tą samą drogą, co zawsze. Podobnie pokonuję zakręty, podobnie ustawiam się na światłach – po kilku latach wiem, który tor jazdy jest najbardziej optymalny do zabawy w samochodowego tetrisa. Zanim jednak wizyta w biurze; to śniadanie, jak śniadanie, to przy oknie. Jem więc sobie z przechodniami, chwilę pracuję, chwilę się przyglądam, potem wracam znów do siebie.

Za oknem o tej porze roku ludzie bardziej energiczni, mniej objuczeni ciuchem i szarością dnia zimowego. Za zwiastun wiosny zwykło traktować się skowronki. Znaleźć skowronka we Wrocławiu jednak nie sposób. Są jednak kobiety, na widok których tętno delikatnie przyspiesza. Wiosna więc to sprawa ciśnienia i efektu ciała. I uwierzcie mi – zima już na pewno się skończyła!

Wychodzę na zewnątrz. Biorę głęboki oddech. A tu nagle porywa mnie prąd tak silny, że znosi mnie do drugiej knajpy. Ulica Piłsudskiego, „Vis-a-Vis” – tym razem ciastko marchewkowe, potem kawa. Akceptuję stan mojego rozkojarzenia i postanawiam popracować wśród ludzi. Udaje się to do pewnego momentu, który prędzej czy później musiał się wydarzyć.

Siedzi przede mną. Ciemne długie włosy, brązowe oczy, biała cera, usta podkreślone czerwoną szminką i zdecydowana kreska na oku. Tkwi w niej kawałek poezji, tak jak tkwi w niej kawałek piekła. Doskonale wie, że ją obserwuję. Co ciekawe, telefon stanowi dla niej element dekoracji, nawet na chwilę nie zwraca uwagi na przychodzące powiadomienia. Ta chwila należy do niej. Przekłada nogę na nogę, poprawia włosy, zwilża wargi. Ściąga czarną, lekką bluzę z kapturem i jestem w stanie przysiąc, że widzę, jak dostaje gęsiej skórki. To ciało jest takie wyspane – myślę. Czarny top odkrywa ramiona i to jest moment, w którym przepadam, znikam, rozpływam się. Koryguję doznania zarejestrowane w swojej wyobraźni z rzeczywistością. Jestem onieśmielony. Nie ma tu typowej gry spojrzeń. Siedzi tak, jakby była częścią planu filmowego. Nie krępuje jej rzeczywistość, a mnie krępuje ten jej brak skrępowania. Podobnie jak ja obserwuje to, co dzieje się za oknem i w kawiarni. I to jej spojrzenie! Patrzy na niektóre rzeczy, jakby widziała je pierwszy raz. Zmysłami ogląda rzeczywistość, w której przypadkowo znaleźliśmy się razem.
Chcę być w Twojej głowie.
Chcę być w Twojej głowie
Chcę być w Twojej głowie.
Moja chwilowa mantra.

Chciałbym znaleźć się w Twojej głowie – mówię już na głos i zawłaszczam całą uwagę brązowych oczu i ust podkreślonych czerwoną szminką. Już jestem pewien. Tkwi w niej kawałek poezji, tak jak tkwi w niej kawałek piekła. Odpowiada: może się zamienimy na punkty widzenia, myślę, że byłoby to sprawiedliwe i znacznie ciekawsze. Czuję się zdemaskowany, czuję się tak, jakby do głowy mi już weszła i znów muszę doznania wyobraźni ukrócić, bo wybiegły one zdecydowanie za daleko. Oboje doskonale wiemy, na co nas w danym momencie stać, jesteśmy przewidywalni, jesteśmy asekuracyjni, zachowawczy. Z kolei, gdybyśmy mogli pokazać, na co nas nie stać, nie siedzielibyśmy teraz mieszając łyżeczką cukier w filiżance. Kobiety tego typu, to nie tylko wyzwanie stricte seksualne (spojrzenie!), ale również intelektualne (spojrzenie!).

Rzeczywistość wyrzuca nas na przejście dla pieszych. Palimy papierosy. Częstuje. Studiujemy ludzi i opowiadamy sobie o tym nawzajem. Kłaniamy się sobie. Ona w lewo. Ja w prawo. Tkwił w niej kawałek poezji, tak jak tkwił w niej kawałek piekła.

Ból fantomowy po uciętej rozmowie zostanie, nawet jeśli nigdy nie poznamy swoich imion.