Moi sąsiedzi mieszkający pode mną to ludzie specyficzni na tyle, że postanawiam specjalnie dla nich stworzyć nowe określenie. Tak powstaje słowo „gburak”. Połączenie buraka i gbura.
Dotyczy ono całej rodziny, która nie zna słowa „dzień dobry”, „do widzenia”, „dziękuję”, „proszę” itd. Na moje „dzień dobry” odpowiada echo i głucha cisza. Czasem sąsiad coś odburknie, ale na tyle niezrozumiale, że nigdy nie wiem, czy mówił do mnie, czy do siebie. No gburak! Żona jego. Myślałem, że jest po prostu niemową, ale kiedyś słyszałem jak rozmawiała ze swoim synem – też myślałem, że niemy. Takie zaskoczenie!
Podejrzewam, że tej rodzinie, elementarne podstawy kultury wycina się wraz z pępowiną, a biorąc pod uwagę auto jakim jeżdżą, stawiam na mafię. Niemniej, gburaki.
hmmm.
Właściwie w każdym miejscu, w którym mieszkałem zdarzał się jakiś ewenement lub rzecz na tyle specyficzna o której cały czas pamiętam. Najbardziej zapamiętam chyba Oskara i jego kochankę. Mieszkali w Opolu przy ulicy Książąt Opolskich. Oskar jeździł BMW 320, był łysy, budowa bizona lub innego muła – generalnie silny chłop, jak to mówią, chłop jak szafa. Dziewczyna brunetka, zgrabna, ścięta „na Kleopatrę” (nie wiem czy istnieje takie ścięcie, ale kiedy wpiszesz w google „Kleopatra” będziesz wiedział o co mi chodzi).
Z tego okresu zapamiętam przede wszystkim cytaty (wybieram te najbardziej delikatne):
„Oskar, zniszczyłeś mnie!”
„Oskar, rżnij mnie!”
„Spraw bym zemdlała!”
„Duś mnie szmato!”
„Wyłamuj mi rękę!”
o przeciągłych „aaaaaach” chyba już wspominać nie muszę.
Co ciekawe, to nie Oskara krzykami żył i przepełniony był cały blok. Gość przez większość czasu był niemy. Jedynie przy końcu posługiwał się wołaczami. W swojej miłości, para była niezłomna niezależnie od pory dnia. Częstotliwość stosunków seksualnych jaką Oskar odbył z „Kleopatrą” przez 8 miesięcy, czyli okres czasu, kiedy wynajmowałem mieszkanie w Opolu, była porażająca. Para towarzyszyła mi przy posiłkach, przy nauce ontologii, przy wizytach rodziców, przy seksie, w czasie snu. Odgłosy nieskromnej miłości wtórowały mi niemal przy każdej czynności jaką można sobie wyobrazić i stały się czymś na tyle normalnym, że w końcu przestałem je zauważać.
PS Mieszkałem na ostatnim 5 piętrze. Oskar na parterze. Wyobraź sobie skalę.