040 - Nie tykaj moich kwiatków - Paweł Bielecki

040 – Nie tykaj moich kwiatków

17 stycznia 2017

„Wyrzućmy tego kwiatka” mówi Magda i dotyka wyschnięte, pożółkłe liście jednego z moich skrzydłokwiatów – „przecież to jest już zaschnięty badyl!”.
I już czuję jak ogarnia mnie bunt, złość, nerw targa ciałem. Wybucham. „Nie tykaj moich kwiatków kobieto!!”. Raz dotknęła, chciała wyrzucić. Wyrzuciła. Wyciągnąłem roślinę ze śmietnika. Kwitnie do dzisiaj. To była chyba nasza pierwsza i jedna z niewielu poważnych kłótni – przez roślinę.

Mam jedną zasadę. Nie wyrzucam kwiatków, chyba, że jest już naprawdę źle, czyt. minimum 6 miesięcy nic się w doniczce nie wydarza, nie rozkwita żadna nadzieja, nie wychyla się żaden nowy pączek. Aż do samego końca daję roślinie podnieść się z trudnego okresu i mimo, że ta, często rozkwitając wygląda dalej jak siedem nieszczęść, to wiem, że za kilka miesięcy będzie to przyzwoite, silne, w pełni zielone życie.

Nie wiem gdzie mania kwiatków mnie naszła i czy o jakiejkolwiek manii można pisać. Nie jestem typem, który bez przerwy kupuje kwiatki. Nie mam w domu ogrodu. Raczej dbam o te rośliny, które pojawiły się w moim życiu na przestrzeni kilkunastu lat. 90% z nich wożę ze sobą od czasu studiów – podpowiem, że to dość długi okres. I jest mi naprawdę cholernie przykro, kiedy jakiś kwiatek umiera.

Na zdjęciu skrzydłokwiat, który aktualnie przechodzi odrodzenie.

nie-tykaj-moich-kwiatkow-pawelbielecki-2